Tytuł : Brak >.<
Bohaterowie : ViXX; LeoBean;
Gatunek : fluff
Długość: ok. 1822 słów
Ostrzeżenia : Brak
A/N : Przepraszam .____. Świąteczny fic po świętach, taaaaaak XD
Enjoy! c:
Dzień przed Wigilią.
W dormie ViXX każdy spieszył się z wszelkimi porządkami, zakupami i daniami.
Każdy, oprócz HongBina, który mimo próśb lidera ("Posprzątaj w
salonie." "Kup lampki na choinkę." "Pomóż Hyukowi w
przygotowaniu ciasta!") dalej leżał na łóżku i nie miał nawet zamiaru stamtąd
wstawać. W głowie miał istne szaleństwo, spowodowane wymyślaniem prezentu dla
Leo.
Westchnął głęboko, z
trudem przekręcając się na bok.
- Co kupić
Taekwoonowi ? - jęknął, wpatrując się we wzorki na poduszce.
- Bin, rusz ten twój
tyłek! To, że mamy wolne, nie znaczy, że możesz leżeć cały dzień! - Hakyeon
podszedł do przyjaciela, i zabierając mu wcześniej poduszkę, zdzielił nią parę
razy w chłopaka.
- Zboczeniec -
mruknął. Z głośnym jękiem spadł z łóżka, by potem wstać i iść, powolnym
krokiem, za liderem.
- Posprzątasz tutaj.
Leo miał się tym zająć, ale ma ważniejsze sprawy. Prezent wybiera czy coś w tym
stylu - wywrócił oczami, i wręczając blondynowi szczotkę, uciekł. Zanim zabrał
się za zmiatanie, można było słyszeć krzyki zza drzwi. Coś jak: „Jej, udało
się!, „Właź do tego pokoju!" i „Przestań mnie macać, Ravi!".
Zabierając się do pracy, Hongbin westchnął głośno.
- Czekoladki, za
błahe; kwiaty, nie trwałe; biżuteria, za droga.
- Em, Bin? - Poczuł
lekki dotyk na ramieniu. Szybko się odwrócił. Przed nim stał zarumieniony Ken.
- Coś chcesz, hyung?
- spytał. Dopiero, gdy starszy odsunął się kawałek, mógł zauważyć trzymany
podarunek.
- To.... Lider kazał
ci to dać - Wyciągnął ręce, wpychając między ramiona młodszego prezent.
- Jaki lider, co?! To
nie ja byłem, dzieciaku - Z korytarza znów dało się usłyszeć krzyki. Ken tylko
fuknął i odszedł obrażony, o nie wiadomo co, zostawiając zdezorientowanego
blondyna. Chłopak delikatnie otworzył prezent. Znajdował się w nim liścik,
podpisany przez, jak się domyślił Bin, lidera, w imieniu Leo. W środku listu
znajdował się krótki tekst "Nie zapomnij posprzątać drogi do mojego
serca~".
- Co?
- Jajco, Leo list ci
napisał, od co! - Słysząc to, jęknął zrezygnowany. Wyrzucił liścik, po czym
zamiótł w spokoju cały pokój, by zacząć ścierać kurze. Wszystko szło spokojnie,
starł już prawie cały stół, z przerwami na oglądanie białej panoramy zza okna,
do czasu.
- Bin, palancie! Żyjesz?!
- Ponownie dało się usłyszeć krzyk lidera.
- Co chcesz tym razem?
- jęknął. Nie uzyskał słownej odpowiedzi. Gdy spojrzał na drzwi, zobaczył
idącego Leo w jego stronę i Hakyeona pokazującego mu język. Patrzył na bruneta,
jakby w zwolnionym tempie. Upuścił ściereczkę na blat, zastanawiając się, czemu
akurat Leo musiał przyjść.
- Ja to posprzątam,
Hongbin. - Chwycił za mokry przedmiot i ruszył do jasnej szafki, z której
delikatnie wytarł kurz. Hongbin dalej wpatrywał się w starszego chłopaka. Ten
po chwili odwrócił się powoli, patrząc blondynowi w oczy - Możesz już iść. -
Uśmiechnął się delikatnie, gdy młodszy zamknął usta i kiwnął głową, wychodząc
na korytarz.
- Czemu on nie miał
na sobie koszulki?! - pisnął, zamykając za sobą drzwi.
- Może dlatego, że to
też jego dom - stwierdził Hyuk, wychodząc z łazienki w fartuszku i z gumowymi
rękami.
- A może było mu za
gorąco - dopowiedział Hakyeon, pojawiając się, jakby znikąd przed twarzą Bina.
- Albo dlatego, że
lider mu ją brutalnie zdjął - Wzruszył ramionami Ravi, który chwycił za ramię
N'a i zaciągnął go do kuchni, z głośnym westchnieniem. Hongbin tylko ponownie
jęknął i zamknął się w pokoju.
Po pół godzinie
wyszedł z niego, udając się do Kena, mając nadzieję, że on mu pomoże. Znalazł
go w kuchni, gotującego coś niezidentyfikowanego.
- Hyung, mógłbyś mi
doradzić, co kupić Leo? - spytał niepewnie, siadając na krześle.
- Kup mu etui na
telefon, ostatnio coś wspominał, że nie ma - Spojrzał na niego z uśmiechem.
- To mówił Hyuk -
przypomniał mu.
- To nie mam pojęcia.
Szampon do włosów? - Zamyślił się, zaczynając mieszać coś w garnku.
- Wiesz hyung, to
twój jedyny normalny pomysł. Dzięki ci Boże! - Uśmiechnął się, po czym wybiegł
do łazienki.
- Będzie mu
przypominać o tobie, kiedy ponad godzinę myje włosy - dokończył Ken sam do
siebie, nie słysząc wcześniejszych słów kolegi.
***
- Hyung, jak myślisz,
co bym mógł kupić Leo? - spytał Hongbin lidera, będąc w łazience. Hakyeon na
chwilę oderwał się od układania kosmetyków i uważnie spojrzał na młodszego.
- Są jego urodziny? -
Blondyn pokręcił głową - To nie wiem... Kup mu książkę.
- Jaką książkę?
- Taką dla odważnych!
- Uderzył go lekko kremem do rąk - Żeby stał się bardziej otwarty!
- Już tobie taką
kupiłem - westchnął zrezygnowany.
- To dobrze... Trzeba
się dokształcać - zaśmiał się. Hongbin wstał, wywracając oczami - Nie wiem co
kupisz Leo, ale Kenowi możesz wizytę u psychologa zamówić.
-Ej!
- Coś za często w tej
szafie siedzi i żre kolację, jakby Narnia tam była i umawiał się tam z faunem.
Randki sobie robią, chowając się przed Łucją! - krzyknął, dalej układając kremy
na półce.
Bin zamknął drzwi,
zastanawiając się z kim żyje i dlaczego poszedł spytać lidera. Jęknął widząc
oburzona twarz Kena.
- Proszę Cię, nie rób
tak. Czuję się, jak jedyny normalny w tym dormie - Podszedł do salonu. Usłyszał
szum odkurzacza, lekko uchylił drzwi. Taekwoon nie przejmując się resztą
świata, odkurzał, w samych spodniach, malutki dywanik, znajdujący się pod
stołem. Hongbin uśmiechnął się delikatnie i zamykając drzwi, udał się do pokoju
Raviego. Blondyn układał właśnie kartki na biurku.
-Hyung, może ty byś
mi doradził, co mógłbym kupić Leo? - spytał i usiadł delikatnie na łóżku.
Wonshik popatrzył się na niego niepewnie, jakby z przestrachem.
- Ravi, co ty
myślisz, że ja jakaś wróżka jestem? Skąd ja ci teraz prezerw...- Lider wszedł
do pokoju i spojrzał na łóżko, trzymając w ręku jakiś papierek - prezent ci
znajdę dla mamy, BOŻE HONGBIN! - dokończył, prawie wykrzykując ostatnie słowa.
- Bin był już u ciebie?
- spytał zmieszany raper.
- Tak. Stwierdziłem,
że kiedyś będę musiał skorzystać z tej szafy. - zamyślił się i rzucił na
biurko, trzymany wcześniej papierek.
- Więc, hyung,
pomożesz mi? - Hongbin był na skraju wytrzymania. Z kim on mieszkał?!
- Nie wiem. Może coś,
dzięki czemu wyznasz mu swoje uczucia? - Chwycił za „papierek” i włożył go do
kieszeni.
- Dzięki hyung, no
nie pomyślałem o tym! - Uśmiechnął się ironicznie i wstał.
- Eh.. Może sweterek
z napisem „Kocham Cię”? Skąd mam wiedzieć, chodzę z Hakyeonem... - mruknął.
Brunet zatrzymał się. Sweterek... Taekwoon uroczo wygląda w sweterku... Tak by
wyznał mu uczucia..
- Kocham cię, Hyung!
- krzyknął i z wielkim uśmiechem pobiegł do pokoju, by wyszukać w intrenecie
takiego sweterka.
- Wiesz co Wonshik..
Zaczynam być zazdrosny, a dobrze wiesz, co to znaczy. - powiedział, uważnie
obserwując chłopaka i wyszedł nadzorować krzyczącego Kena w kuchni.
***
- No, więc hyung, po
co poszliśmy do sklepu? - Hyuk rozglądał się po najróżniejszych wystawach.
Wszędzie były poustawiane choinki, a obok nich puste pudła, udające prezenty. Mijali
co chwila przebranych mężczyzn za Mikołajów, którzy wciskali im ulotki. Nad ich
głowami świeciło mnóstwo kolorowych lampek, złotych gwiazd, a wokół grały
świąteczne piosenki.
- Prezent dla
Taekwoona - Uśmiechnął się delikatnie. Złapał młodszego za rękaw kurtki i
wprowadził go do jakiegoś sklepu. Szybko ominął stojaki z odzieżą damską,
skręcił w lewo i stanął przed wieszaczkiem z czerwonym swetrem. Widniały na nim
delikatne, zielone wzorki. Na środku było ledwo widoczne serce, a w nim ozdobną
czcionką słowa "I love you".
- Idealny - szepnął,
a jego uśmiech delikatnie się poszerzył. Hyuk, obawiając się o siebie, szybko
odsunął się w stronę kas.
***
- I co, wybrałeś to,
co ci proponowałem? - Od razu po wejściu dwójki najmłodszych z grupy, Jaehwan
rzucił się na nich.
- W życiu bym mu tego
nie kupił....- Bin odsunął się od starszego na bezpieczną odległość, po czym
zwinnie go ominął, uważając na jego ręce. Wbiegł do łazienki, zamknął się na
klucz i dyskretnie zapakował prezent w papier z malutkimi Mikołajami. Podpisał
białą kartkę i przykleił w rogu. Uśmiechnął się i wreszcie, po długim wbijaniu
się do drzwi lidera i półgodzinnej pracy, wreszcie wyszedł i biegiem udał się
do pokoju, chowając prezent pod łóżko.
***
Hongbin właśnie kładł
się spać. Był zmęczony przesiadywaniem w gronie Kena i Hakyeona ponad trzy
godziny. Samo przebywanie w ich gronie nie jest straszne, ale rozmowy z nimi i
słuchanie, jak razem dyskutują na temat randek z postaciami Narni, już tak.
Ułożył delikatnie
głowę na poduszce i zaczynał odpływać do krainy Morfeusza, kiedy usłyszał
skrzypienie drzwi i czyjś bieg. Niechętnie otworzył oczy i zauważył burzę
długich włosów, przemykających za drzwi. Uniósł się na łokciach i zmarszczył
brwi.
Albo lider robi sobie
ze mnie żarty, albo właśnie Taekwoon wybiegł mi z pokoju, pomyślał. Spojrzał
się na stojącą niedaleko jego spania choinkę. Coś pod nią leżało. Brunet
pokręcił głową i ponownie ułożył się, po chwili usypiając.
Obudził się wcześnie
rano, nawet promyk słońca nie przebijał się przez horyzont. Wstał, przeciągając
się i gdy zauważył małe pudełeczko, uśmiechnął się. Podszedł do niego i
delikatnie je chwycił. Odwiązał wstążkę i podniósł pokrywkę. W środku znajdował
się złoty kluczyk. Chłopak popatrzył się na niego przez chwilę, po czym zamknął
opakowanie. Ułożył je na szafce i wyjął spod łóżka prezent. Wszedł do salonu i
słysząc krzątanie w kuchni, rzucił opakowanie pod dużą, kolorową choinkę.
Zajrzał do kuchni i przywitał się z robiącym kanapki, Hyukiem. Po chwili wpadł
uradowany Hakyeon.
- Dostałem prezent od
Świętego Mikołaja! - krzyknął uradowany, pokazując dokoła buteleczkę z
perfumami. Wszyscy jęknęli, gdy w pomieszczeniu dało się poczuć przedziwny
zapach.
- Czemu krzyczycie? -
Zaspany, spokojny głos przebił się przez falę krzyków maknae. Hongbin odwrócił
się i zakodował w pamięci, że obrazek Taekwoona przecierający zaspane oczy,
jest najsłodszy jaki widział.
- Dzień dobry, hyung
- mruknął, i spuszczając głowę, zabrał się za jedzenie przygotowanych kanapek.
***
Hongbin włóczył się
po domu z kluczem w dłoni i sprawdzał, do których drzwi wejdzie. Zostały mu już
ostatnie, do pokoju Taekwoona. Delikatnie do nich zapukał.
- Hyung, jesteś tam?
- spytał. Kiedy nie usłyszał żadnej odpowiedzi włożył powoli klucz do zamka i
przekręcił. Drzwi ustąpiły. Wychylił głowę za nie i zauważył Leo, czytającego
książkę. Był ubrany w sweter, który sam mu kupił. Włosy lekko opadały mu na ramiona,
mimo niestarannego obwiązania.
- H...Hyung, bo ja
znalazłem ten klucz, to znaczy... Dostałem i... - zająkał się. Zauważył jak
starszy podnosi się z łóżka, podnosi z podłogi nieduży pakunek i podchodzi do
niego.
- Wesołych Świąt,
Hongbin-ah. - szepnął i podał mu zawiniątko. Obaj uśmiechnęli się do siebie, po
czym starszy znów ułożył się na spaniu i kontynuował czytanie. Zdezorientowany
chłopak zamknął drzwi i z drżącymi rękami, zerwał ozdobny papier. Nagle jedyne
co zauważył, było opakowanie płatków w jego dłoni.
- Co? - szepnął,
czując jak łzy zbierają się w kącikach oczu. Otworzył pudełko i wepchnął całą
garść płatkowych gwiazdek do buzi. Usiadł zrezygnowany na łóżku i co chwilę
wkładał parę pyszności do ust. Gdy po raz enty włożył rękę do pudełka, z
zamiarem zajedzenia się na śmierć, poczuł malutką karteczkę. Wyjął ją, a gdy
skończył czytać, na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech, a oczy ponownie zaszły
łzami.
"Też Cię kocham,
Lee Hongbin-ah. Jung Taekwoon"
Nah, nah. Akurat przeszłam z innego bloga na tego, otworzyłam stronę główną, a tu na dzień dobry wyskoczył LeoBin, o którym jakąś godzinę temu rozmawiałam z przyjaciółką (kłócąc się oczywiście, że LeoBin jest lepszym pairingiem niż Neo ;_;)
OdpowiedzUsuńAhum, kocham ten jakże uroczy ficzek. Pupuś taki kochany dał płatki Binowi ;-; Pupuś taki kochany <3
Pozdrawiam, Emocjonalny Arbuz.